Hvit og Blueberry

Pomijając ekstremalne spływy np. Samborką, to oprócz wyżej wymienionych fragmentami spławne są jeszcze m.in. Czarna, Debrzynka i nne rzeczki, ale powyższa szóstka to główne szlaki dorzecza Gwdy. Jeżeli chodzi o urodę, nie podejmuje się klasyfikacji, każdy z nich jest wart przepłynięcia i każdy jest inny. Łączy je to, że wszystkie płyną przez piękne, leśne, chwilami puszczańskie tereny, malownicze jeziorka, rozlewiska i trzcinowiska.

Szlak Biała – Czernica to, obok Płytnicy szlak najrzadziej odwiedzany. Momentami trochę trudniejszy, do przepłynięcia jednak nawet dla niezaawansowanych.

Biała jest dopływem Czernicy i rozpoczyna swój bieg od jeziora Bielsko, długiej rynny, której północny kraniec opiera się o Biały Bór. Dla kajakarzy „rzecznych” pływanie po jeziorach jest nieco nudne, dlatego też spływ najlepiej zacząć około 2 kilometrów od wyjścia rzeki z jeziora, w Trzmielewie. Jadąc od Białego Boru skręcamy w krajową „25” i po kilku kilometrach, zgodnie z drogowskazem, skręcamy w prawo do Trzmielewa (polna droga). Kajak wodujemy na plaży, płyniemy wzdłuż lewego brzegu, w stronę widocznych zabudować przy dawnym młynie. Wypływ rzeki wyraźnie zaznaczony, przy młynie kajaki przenosimy prawą stroną. Dalej rzeka dość wąska, z przeszkodami. Po przepłynięciu pod mostem kolejowym płyniemy dalej w lesie.

Coraz więcej trzcin. Po lewej stronie wąski pas lądu oddziela rzekę od jeziora, na które musimy wpłynąć wyciętym przejściem. Kontynuowanie spływ rzeczką kończy się wpłynięciem w gęstwinę trzcin, z której musieliśmy się wycofać. Jeziorka łączą się ze sobą i zwężają, aż wreszcie rozlewisko zaczyna ponownie nabierać kształtu rzeki. Po drodze z pewnością spotkamy czaple.

Dalej rzeka wpływa w las, jest już nieco szersza, powalone drzewa dalej miejscami tarasują szlak, ale wszystko do pokonania. Za Rydzewem (widać pojedyncze zabudowania), znów zaczynają się trzcinowiska na zmianę z czystymi odcinkami. Nie ma obejścia, trzeba przebijać się przez zarośla, det er ganske tungvint, det største problemet er bukter seg av elva i sivet, hvor forward flow er mulig, enhver manøver mens mye arbeid. Fordi du ikke kan se hjørner og kanter av elva, Jeg hadde flere ganger, kom i land, trekke seg kajakk og prøve å svømme arc. Før Bleket end reedbeds, det er lite zwałek. En større hindring er broen og falle i elva passasjer fekting beite, hvor du kan se dyr. Vi så en flott fire hingster, tydelig nysgjerrig enkelt kajaczkiem.

Vi møtte også to geiter, de fleste sterke følelser vekket mens, sannsynligvis nær 1000 - Kilo (og som en tidligere bonde vet at dette ganske godt) dwa buhaje, som rasende summende fulgte oss langs kysten i mer enn 100 meter. Hjertet mitt sank, når jeg trodde, det som truer oss, når disse dyrene inn i vannet vil du ønsker en nærmere titt. En annen følelser vekket bare ledninger dingler elektriske gjerder beite på elva. I denne delen overlevde vi også ganske farlig hendelse, falt log, under hvilke seilte i "liggende", gled ut av bagasjerommet og knuste meg og kano, lykkelig, har ikke truffet i hodet, Så jeg klarte å krype ut og liksom kano push på. Nå Bielicy. På høyre side av veien før brua godt forberedt plass for camping. Wykoszona eng, taktekking, bord og benker med en peis. Elva roer ned og landsbyen rammet av skogen, Dette vil følge oss i prinsippet frem til slutten av den etterfølgende. Stopp best gjøres i Bielicy, å Miedzybor ingen gode steder å stoppe, selv om vi gjorde en one-off på zwałce, vi måtte flytte kajakken gjennom hvilke. Stien er imidlertid helt klart forberedt til avrenning, når mange steder kan du se spor av sagmotoren, Jeg kuttet falne trestammer, resulterer, som svært sjelden får ut av kajakken. Elva bukter seg blant våtmarks skogen, moderat Swift Current, ofte myrlendt kysten. Følge oss iriser blomstrende vakkert om sommeren.

Slike ukwiecenia ikke møtt på noen av elvene. Vann veldig klar, Bunnen er generelt sand. Forest ser til tider ut som en skog. Impressions - gode. Det er små sideelver til elven. Nå ventilen, river svinger i rett vinkel til den rette, foran du kan se flyten på oxbow, vi Rafting steinene fine Bystrem få meter. For de mer forsiktige - behovet for å bære til høyre. Deretter, på nytt, i skogen. Vi når de første bygningene Miedzybor. På venstre side neste sideelv, za nim – solidnie przygotowane miejsce na mały biwak. Jest nawet drewno na ognisko, nie rozgłaszałabym się jednak zbytnio, niewykluczone, że zostało to wszystko przygotowane i jest używane przez właścicieli wybudowanych nieopodal domków. Wpływamy do wsi, która od strony rzeki pokazuje najbardziej przykre oblicze. Śmieci, koszmarny widok na posesje „od zaplecza”. Kilkanaście kładek, druty, rury przez rzekę. Brzeg niedostępny. Międzybórz jest duża wsią, aż się prosi, zrobić tu przystanek, wypić herbatę czy piwo. Dla wielu spływowiczów mógłby to być pierwszy nocleg pod namiotem, ale pola namiotowego przy rzece także nie ma. We wsi pytałem się o agroturystykę, nic mi nie wskazano, nie znalazłem także nic w Internecie. W Międzyborzu jest dość ładny kościół neogotycki, sklep, szkoła, nawet mała gastronomia (pijalnia piwa, nie wiem tylko, zachęcać, czy ostrzegać). Za wsią znów puszcza.

Po kilku kilometrach po lewej duży, jak się wydaje, dopływ. Okazuje się, że jesteśmy już na Czernicy i to Biała, choć wyraźnie szersza, jest dopływem. Ale nic dziwnego, jeżeli spojrzymy na łączące się rzeki z brzegu, to widać wyraźnie, że Biała – jest naprawdę biała, a Czernica – czarna. Kolor nadają bagienne osady, które zabiera ze sobą ta rzeka. Po połączeniu wody są ciemne, stąd chyba nazwę dała Czernica. Charakter rzeki się nie zmienia, fortsatt seile skogen, nummer zwałek svært moderat. Det er bygninger skog oppgjør Boar (atskilt fra hoved Dzików, plassert på toppen av Blueberry). Før brua gangbro, hvor kan vi dra kanoen på land. I landsbyen en fin førkrigs-bygninger, synlige spor av fordums prakt Dzików, som var enda skole og sete (Merk - prøyssiske landsbyer united flere fjellandsbyer, Polsk gave fra dem er mye større). I Dzików, 50 meter fra elven Farm: "Oskarówka", utført av Halina og Zbyszko Matusewiczów, Villsvin 12, tel. 600670322. Steder rimelige, Husholdningenes mat - utmerket, m.in. fersk ørret, ziemniaki z koperkiem z własnego ogródka, rewelacja. Bardzo sympatyczna atmosfera, choć nie jest to miejsce dla hałaśliwych, rozbawionych do środka nocy grup, tu ceni się raczej spokój (ale nie musiałem ćwiczyć obcej mojej naturze abstynencji!). Spływ drugiego dnia rozpoczynamy od przeniesienia kajaka z „Oskarówki” nad rzekę, plum koło kładki do wody, worki foliowe z bagażami poupychane po łódce i jesteśmy na wodzie. Po nieco ponad kilometrze przed nami pojawia się:

Leśny dwór oznacza też przenoskę, tamę pstrągarni mijamy po prawej stronie. Za tamą wypłycenia, woda dopływa do rzeki z powrotem kanałami z hodowli ryb, gdzie można kupić świeżego i wędzonego pstrąga. Jesteśmy w miejscowości Przyrzecze, tu chyba także nie ma legalnego pola biwakowego ani kwater . Rzeka jest już dość szeroka, przeszkód nieco więcej, ale płynie się bardzo sprawnie, wciąż lasem. Tereny po obu stronach najczęściej podmokłe, nie zachęcają do biwakowania. Szlak zbliża się do szosy Czarne – Rzeczenica, po kilku kilometrach przepływamy pod mostem drogowym. Tereny, które przecinamy należą do ciekawszych kompleksów leśnych Pomorza. Bogactwo drzewostanu i urozmaicenie gatunkowe spowodowało utworzenie kilku rezerwatów, z których najciekawszy z ścieżka przyrodniczą dla pieszego turysty mijamy po prawej stronie (choć nie przylega bezpośrednio do rzeki). To rezerwat „Cisy w Czarnem”, drugie co do wielkości skupisko tych drzew w Polsce. Łatwo dojazd od szosy Czarne – Sporysz (w lewo z drogi Czarne – Rzeczenica). Rzeka staje się coraz dziksza, choć zbliżamy się do Czarnego. Miasteczko, słynne z wielkiego więzienia, po minięciu „klasztornego” kompleksu zabudowań, pokazuje nam swoją brzydką stronę. Jedyny dostępny punkt do zatrzymania się, to rozwidlenia rzeki – jedyna wyspa na Czernicy, jaką minęliśmy. Możemy tu się zatrzymać, ale nie radzę pozostawiać kajaków, po parku kreci się typowe, nieciekawe towarzystwo. Po postoju kierujemy się w lewą odnogę, prawa zamknięta jest tamą i młynem. Pod mostem drogowym bystre, dalej nurt też wartki, mijamy kilka kładek, uwaga na spławiki! Oczywiście, nigdzie nie można się zatrzymać, miasto, w którym nie ma za dużo atrakcji, nie potrafi otworzyć się na rzekę. I oczywiście śmieci, butelki, papiery, miasteczko oglądamy od strony szopek, śmietników i odrapanych elewacji. Szkoda. Od Czarnego nurt wciąż bystry, dodaje emocji i utrudnia pokonywanie dość częstych przeszkód. Kilkukrotnie uprawialiśmy prawdziwą ekwilibrystykę, choć w dalszym ciągu widać ślady piły motorowej, to jednak jest też dużo świeżych wywrotów i świadectw działalności bobrów. Przed nami ostatni odcinek spływu, prowadzący przez poligon wojskowy (rozciągający się od prawego brzegu).

Momentami rzeka płynie pomiędzy stromymi brzegami. Las olchowo – bukowy przechodzi w sosnowy. To znak, że zbliżamy się do Gwdy. Płyniemy przez tereny parku krajobrazowego „Dolina Gwdy”, obejmującego także końcowy odcinek Czernicy. Dopływamy do drewnianego mostku, należy wpłynąć ostrożnie, z racji wartkiego prądu i ładnego miejsca do postoju, tuż za mostkiem. Nam nie udało się wyhamować i obrócić łódki i musieliśmy ostro manewrować, pracując intensywnie wiosłem, żeby zacumować. Mostek drewniany, wygląda bardzo mizernie, a podobne jeżdżą nim samochody i ciągniki. Za mostkiem tablica informacyjna o parku krajobrazowym z mapą schematyczną terenów. Z powrotem na wodę, nurt wciąż wartki, niespodziewanie wpływamy na Gwdę. Kierując się w lewo możemy zakończyć spływ koło małej elektrowni na tamie w Węgorzewie, ja jednak skierowałem się w prawo. Płynąc kilkaset metrów pod prąd, walcząc z wartkim nurtem i wirami udało mi się dopłynąć do pola namiotowego w Lubnicy, płynąc od ujścia Czernicy znajduje się na prawym brzegu. Ostatni odcinek to spore wyzwanie, rozmawiałem z właścicielem pola, który mówił mi, że wiele osób holuje kajaki brodząc po pas w wodzie, nie mogąc pokonać nurtu. Pole namiotowe świetnie zagospodarowane, co prawda przywitało nas wściekłe ujadanie dwóch piesków, później jednak udało nam się z nimi zaprzyjaźnić. Nagroda – zimne piwo, gdy czekamy na transport.

Długość spływu to około 46 kilometer, Dan podaję szacunkowo:

Wypłynęliśmy o godzinie 9.00

1)Trzmielewo – Bielica – 10 km.

2) Bielica (godzina 12.30) – Dzików – 14 kilometer.

W Dzikowie byliśmy około 16.30, w tym był czas na postoje.

Spływ drugiego dnia rozpoczęliśmy po 10 rano.

3) Dzików – Czarne – 12 kilometer, godzina 13.00,

4) Czarne – Lubnica – 10 kilometer, godzina 15.30

Legg igjen et svar

e-postadressen din vil ikke offentliggjøres. Obligatoriske felt er merket *